Lipovské stezky z ekipą.
Sobota, 31 października 2015 Kategoria Czechy, Z grupką śmiałków., Lipovské stezky
Uczestnicy
Km: | 37.00 | Km teren: | 37.00 | Czas: | km/h: | ||
Pr. maks.: | 47.00 | Temperatura: | 14.0°C | HRmax: | HRavg | ||
Kalorie: | kcal | Podjazdy: | 900m | Sprzęt: Felt mtb Q900 | Aktywność: Jazda na rowerze |
Świetny wypad na Lipovské stezky z ekipą. Prócz Gregera dla reszty uczestników był to dziewiczy ;)))) to co najpiękniejsze ;)))) start na tych jak że świetnych ścieżkach do rowerowych szaleństw.
Jest pięć różnych ścieżek z których trzy znajdujące się na polanie, czy jak kto woli łące, dwie oznaczone kolorem niebieskim i jedna czarnym. Niebieskie są łagodne w zjazdach nadające się dla każdego, czyli dla wariatów i dzieci od 2 do 90 lat ;)) poniżej jak i po wyżej tego wieku raczej jeszcze i już, zjazdy są nie wykonalne ponieważ przeszkadza dodatkowa pielucha ;). Ścieżka czarna jest trochę bardziej wybredna i już trzeba dość mocno trzymać kierownicę jak i pewnie siedzieć w siodle to ostatnie to akurat tyczy się dobrego kolegi Gregera;)))) który na końcu zjazdu pokazał nam jak nie należy zjeżdżać ;))). A przyznam że był to pouczający wykład ;).
Dwie następne ścieżki, czwarta i piąta są trochę na uboczu gdzie żeby dostać się do nich trzeba podjechać lasem i są to oczywiście według mnie najlepsze zjazdowe Lipovske ścieżki. Jedna jest krótsza co za tym idzie podjazd do jej początku jest krótszy a druga jak z tego opisu ;) wynika jest dłuższa i trzeba trochę na wiosłować żeby dojechać na szczyt skąd oczywiście rozlega się bardzo piękny widok na otaczające nas okolice. Żeby życie miało smaczek krótsza ścieżynka ma więcej skocznych pagórków na których można unieść się w chmury jak i przy okazji stracić ząbki, zrobić jajęcznicę, czy też obić inne części ciała o Paniach nie wypada mi pisać ;))). Ale gdy już wykonamy z trzy zjazdy i poznamy gdzie można pozbyć się roweru podczas skoku a gdzie wejść w zakręt prawie na leżąco dalej jednak jadąc na swoim rumaku, można przystąpić do pełnej radości zjazdu i terroru osób jadących przed tobą, ale jeszcze nie poznawszy dobrze ścieżki lub gdy czują się jeszcze trochę nieswojo;)) czyli robić presję ;))) Aniu Pozdrawiam ;).
Co mogę dodać, wyjazd ten był w całości świetnym wypadem na nowe ścieżki z super ludźmi, gdzie od początku do końca śmiechu nie było końca ;), wszyscy przetrwali, ścieżki poznali i skocznią i zakrętom się nie dali, czyli do domu powrócili cali.
Podziękowania dla wszystkich za ten jakże mile spędzony dzień i do szybkiego następnego.
I jak zawsze co było i co się działo parę zdjęć pokaże ;).
Na dzień dobry jako wkupne Tomek częstuje wszystkich smacznym sernikiem na zimno.
A więc ruszamy.
Jeszcze nie zaczęli zjeżdżać, ale już zaczęli pić ;) co to za ekipa ;)))).
No to pojechali, grupie przewodniczy najstarszy uczestnik tych ścieżek, którego w ramach zazdrości za całkiem niezłą jazdę Bogdan stratował na cacy, po prostu była czołówka ;) i nie było co zbierać ;).
Ostatnie zdjęcie grupowe bez gipsu i bandaży u nie których uczestników ;)))
Gdy w pewnym momencie jakiś Żwirek a może Muchomorek wlazł przed obiektyw i zniweczył piękną fotkę;))).
No to i poszli czy tam pojechali ;).
Muchomorek wysuwa się na prowadzenie, ale to tylko do czasu ;).
Do czasu gdy pojawia się ten gość i teraz wszystko się może zdarzyć ;)).
Ania też nie jest dłużna i nie odpuszcza ;).
Po dłuższym szaleństwie czas na obiad.
Smacznego życzę ;).
A po obiedzie Greger dalej jedzie ;)).
I tak jeździli aż wieczór nadszedł i do domu trzeba było wracać ;((. Dzięki wszystkim za ten wypad.
Jakieś zdjęcia które zostały tu okazane a nie podpisane zostały Pani Ani M. podwędzone ;).
Jest pięć różnych ścieżek z których trzy znajdujące się na polanie, czy jak kto woli łące, dwie oznaczone kolorem niebieskim i jedna czarnym. Niebieskie są łagodne w zjazdach nadające się dla każdego, czyli dla wariatów i dzieci od 2 do 90 lat ;)) poniżej jak i po wyżej tego wieku raczej jeszcze i już, zjazdy są nie wykonalne ponieważ przeszkadza dodatkowa pielucha ;). Ścieżka czarna jest trochę bardziej wybredna i już trzeba dość mocno trzymać kierownicę jak i pewnie siedzieć w siodle to ostatnie to akurat tyczy się dobrego kolegi Gregera;)))) który na końcu zjazdu pokazał nam jak nie należy zjeżdżać ;))). A przyznam że był to pouczający wykład ;).
Dwie następne ścieżki, czwarta i piąta są trochę na uboczu gdzie żeby dostać się do nich trzeba podjechać lasem i są to oczywiście według mnie najlepsze zjazdowe Lipovske ścieżki. Jedna jest krótsza co za tym idzie podjazd do jej początku jest krótszy a druga jak z tego opisu ;) wynika jest dłuższa i trzeba trochę na wiosłować żeby dojechać na szczyt skąd oczywiście rozlega się bardzo piękny widok na otaczające nas okolice. Żeby życie miało smaczek krótsza ścieżynka ma więcej skocznych pagórków na których można unieść się w chmury jak i przy okazji stracić ząbki, zrobić jajęcznicę, czy też obić inne części ciała o Paniach nie wypada mi pisać ;))). Ale gdy już wykonamy z trzy zjazdy i poznamy gdzie można pozbyć się roweru podczas skoku a gdzie wejść w zakręt prawie na leżąco dalej jednak jadąc na swoim rumaku, można przystąpić do pełnej radości zjazdu i terroru osób jadących przed tobą, ale jeszcze nie poznawszy dobrze ścieżki lub gdy czują się jeszcze trochę nieswojo;)) czyli robić presję ;))) Aniu Pozdrawiam ;).
Co mogę dodać, wyjazd ten był w całości świetnym wypadem na nowe ścieżki z super ludźmi, gdzie od początku do końca śmiechu nie było końca ;), wszyscy przetrwali, ścieżki poznali i skocznią i zakrętom się nie dali, czyli do domu powrócili cali.
Podziękowania dla wszystkich za ten jakże mile spędzony dzień i do szybkiego następnego.
I jak zawsze co było i co się działo parę zdjęć pokaże ;).
Na dzień dobry jako wkupne Tomek częstuje wszystkich smacznym sernikiem na zimno.
A więc ruszamy.
Jeszcze nie zaczęli zjeżdżać, ale już zaczęli pić ;) co to za ekipa ;)))).
No to pojechali, grupie przewodniczy najstarszy uczestnik tych ścieżek, którego w ramach zazdrości za całkiem niezłą jazdę Bogdan stratował na cacy, po prostu była czołówka ;) i nie było co zbierać ;).
Ostatnie zdjęcie grupowe bez gipsu i bandaży u nie których uczestników ;)))
Gdy w pewnym momencie jakiś Żwirek a może Muchomorek wlazł przed obiektyw i zniweczył piękną fotkę;))).
No to i poszli czy tam pojechali ;).
Muchomorek wysuwa się na prowadzenie, ale to tylko do czasu ;).
Do czasu gdy pojawia się ten gość i teraz wszystko się może zdarzyć ;)).
Ania też nie jest dłużna i nie odpuszcza ;).
Po dłuższym szaleństwie czas na obiad.
Smacznego życzę ;).
A po obiedzie Greger dalej jedzie ;)).
I tak jeździli aż wieczór nadszedł i do domu trzeba było wracać ;((. Dzięki wszystkim za ten wypad.
Jakieś zdjęcia które zostały tu okazane a nie podpisane zostały Pani Ani M. podwędzone ;).
komentarze
Hahahahaha. No i co ja teraz opiszę, jak ty już wszystkie smaczki ujawniłeś? Już wiem - dam link do twojego i po robocie :):):) Dzięki wielkie za to niespodziankowe spotkanie po "stu latach". Teraz czekamy na zimę?
ankaj28 - 17:31 niedziela, 8 listopada 2015 | linkuj
Muchomorek dodał uroku zdjęciu, być może nie wytrzymał presji :P Działo się i super to opisałeś! Oby więcej takich wypadów! Pozdrawiam i do następnego!
Greger - 19:45 środa, 4 listopada 2015 | linkuj
Komentuj